Jedno spojrzenie - i widać to, czego nigdy nie widzisz. Jedno słowo - i słychać głos, którego nigdy nie słyszysz. Jedna myśl - i jest to, czego nigdy nie rozumiesz. Nic nie jest obrazem w twoim oku, słowem w twoich ustach, myślą w twoim jasnym umyśle. Jesteś lustrem, w którym odbija się wszystko, świat jest twoim dziełem, tym wszystkim, czego nie umiesz - znikąd- donikąd. Prawda, która nie uspokaja tego, co - nie wie, czym jest odwaga i strach, co nie musi wcale cię znać. Nie ma żadnego umysłu, żadnych oczu, uszu i ust. Nie zniszczy cię nikt, kto cię na zna, kogo kochasz, kogo znasz. Widzą to ludzie, którzy ujrzeli w tobie swój świat - i w których ty ujrzałeś własny - ani lepszy, ani gorszy - wasz.
I odbite światło...
Do Czytelnika
Moje teksty tworzą pewną całość. Nie są jednak rozdziałami jednej powieści. A jeśli już to jest to raczej opowieść szkatułkowa. Jeśli chcesz przeżyć coś wyjątkowego, zacznij czytać od początku ;)
piątek, 31 maja 2013
środa, 29 maja 2013
Jedna strona
Jedno spojrzenie - i widzisz wszystko to, czego nigdy
naprawdę nie widać. Jedno słowo - i upadek w rzekę słów, mówiących wszystko i nic. Jedna myśl - otchłań tego wszytkiego, co jest nie do pojęcia. Wszystko jest obrazem w twoim oku, słowem w twoich ustach, myślą w twoim ciemnym umyśle. Świat zasłoniłeś lustrem, które odbija tylko ciebie, to, co umiesz, świat jest twoim dziełem - odtąd dotąd. Kłamstwo, które usokaja nie ciebie, tego, który boi się ciebie, przeczuwając i spodziewając się ciebie niejasno - nie chcę cię znać. Ciąży ci maska twarzy, słowo w ustach, myśl w twoim - cudzym... umyśle. Obcość udziela się ludziom, którzy stają wobec twego lustra. Nie chcą z tobą przegrać, nie chcą z tobą wygrać - walczą o swoje - dni lepsze, ani gorsze - także lustro.
naprawdę nie widać. Jedno słowo - i upadek w rzekę słów, mówiących wszystko i nic. Jedna myśl - otchłań tego wszytkiego, co jest nie do pojęcia. Wszystko jest obrazem w twoim oku, słowem w twoich ustach, myślą w twoim ciemnym umyśle. Świat zasłoniłeś lustrem, które odbija tylko ciebie, to, co umiesz, świat jest twoim dziełem - odtąd dotąd. Kłamstwo, które usokaja nie ciebie, tego, który boi się ciebie, przeczuwając i spodziewając się ciebie niejasno - nie chcę cię znać. Ciąży ci maska twarzy, słowo w ustach, myśl w twoim - cudzym... umyśle. Obcość udziela się ludziom, którzy stają wobec twego lustra. Nie chcą z tobą przegrać, nie chcą z tobą wygrać - walczą o swoje - dni lepsze, ani gorsze - także lustro.
sobota, 25 maja 2013
Amen
Jak pamięć więzi; czy to więzienie jest
pamięcią? ... I wspomnienie czarną kredą na
białej tablicy: ZAPISANE. Myśl chce uciec,
wyfrunąć do morza i słońca, i wolności.
Zostanie. Kawałek serca
z bursztynu. Ciepłej barwy i zapisaną
historią wieku miłości -
- i uwięziony, utopiny robak
w cieple bursztynu.
Zawinę go rąbek muślinu i
schowam na dnie morza,
a potem już będę brać czeki
- na miłość.
I żegnaj na wieki.
(Wieków. Amen.)
piątek, 24 maja 2013
Zakończenie listu
... Padając, wydrzesz ze środka to, czego nie umiesz nazwać. Bo najpierw usłyszysz dźwięk, a było jeszcze ciemno... To było jakiś czas temu, gdy wszystkie dźwięki nakładały się na siebie ponad tą obecnością, którą przemierzałaś - to wtedy pojęłaś ten dźwięk rysujący słowa, słowa, które - tak - wiem, były słowami ludzkimi.
Tamten moment był końcem przedświtu, był pierwszą światłością - i nagle w niej ujrzałam wyraźnie miejsce, które On zajmował - było puste, nie było mnie tam. Czułam ból, klęskę..., jak wszystko to, o czym rozmawialiśmy - i co (czy wiesz o tym ?) wcale nas nie wiąże - nie ma mnie tam - nigdy nie będzie - bo nie chcesz tego. Nie ma żadnej łączności. A teraz idę przed siebie, omijam puste miejsca, przystając tylko od czasu do czasu, by dopisać kilka słów do swojego ja - listu, którego nigdy nie wyślę - czuję wtedy ten ból, który pulsuje pod skronią, pod każdym kamieniem - nie tylko - nas wszystkich. Przemijanie. Pamiętam Twoje słowa o tym samym, więc posłuchaj jeszcze --- bierze się stąd,że jesteśmy tam, gdzie nas nie ma - byłbyś szczęśliwy, gdybyś wypełnił sobą jakieś miejsce. Chyba tylko po to piszę ten list - i nie wiem, dokąd mam go wysłać... tego adresu już nie ma...
Jeśli jesteś - napisz, gdzie...
Nie wiem, dokąd mam wysłać swój list...
Tamten moment był końcem przedświtu, był pierwszą światłością - i nagle w niej ujrzałam wyraźnie miejsce, które On zajmował - było puste, nie było mnie tam. Czułam ból, klęskę..., jak wszystko to, o czym rozmawialiśmy - i co (czy wiesz o tym ?) wcale nas nie wiąże - nie ma mnie tam - nigdy nie będzie - bo nie chcesz tego. Nie ma żadnej łączności. A teraz idę przed siebie, omijam puste miejsca, przystając tylko od czasu do czasu, by dopisać kilka słów do swojego ja - listu, którego nigdy nie wyślę - czuję wtedy ten ból, który pulsuje pod skronią, pod każdym kamieniem - nie tylko - nas wszystkich. Przemijanie. Pamiętam Twoje słowa o tym samym, więc posłuchaj jeszcze --- bierze się stąd,że jesteśmy tam, gdzie nas nie ma - byłbyś szczęśliwy, gdybyś wypełnił sobą jakieś miejsce. Chyba tylko po to piszę ten list - i nie wiem, dokąd mam go wysłać... tego adresu już nie ma...
Jeśli jesteś - napisz, gdzie...
Nie wiem, dokąd mam wysłać swój list...
środa, 22 maja 2013
List z przeszłości
Życie pozwala nam żyć - tak jak nam pozwala - nic więcej. A ty chcesz wciąż Jego spełnienia, schodzisz do piwnicy nocy i uważasz to za naturalny bieg rzeczy - a gdy spojrzysz w górę, razi cię światło, bo wierzysz w ciemność, choć może wiara nie sprowadza światła - i nie czekasz na Nie. Porażki uczą cię cierpliwości - lecz nie przynoszą spokoju - to, co w tobie wrze, to twoje myśli i marzenia, które usiłujesz odnaleźć w oczach innych. Mylisz się - one się nie odbiją w ich oczach, chociaż drugie ja odpowiedziało tak. Twoje zwycięstwo jest pozorne. Chwytasz je jak ostrze, bo je widzisz na horyzoncie swoich nadziei. Twój zwycięski błąd spłonie szybko, a popiół będzie tylko śladem twojej zgody.
Nie będziesz zaglądał w serca innych ludzi, gdy zrozumiesz, że wszystko jest niczym i każdy jest niczym. Bo to tylko twój wzrok, który usiłował przeniknąć pustkę spojrzenia. I gdy walczysz i się zgadzasz, jest nie tak. Sąd, który wydajesz, jest zbędny - ale tego nikt ci nie powie. Musisz to wiedzieć sam. Bo wiesz, że nie wiesz nic, a musisz wiedzieć wszystko. To, czego nie ma - istniejąca pustka beznadziei - to jedynie może być twoją pełnią i nadzieją.
Czeka cię daleka droga, z której nie możesz już zawrócić, i nie możesz nigdzie się zatrzymać, nawet wtedy, gdy padniesz...
Nie będziesz zaglądał w serca innych ludzi, gdy zrozumiesz, że wszystko jest niczym i każdy jest niczym. Bo to tylko twój wzrok, który usiłował przeniknąć pustkę spojrzenia. I gdy walczysz i się zgadzasz, jest nie tak. Sąd, który wydajesz, jest zbędny - ale tego nikt ci nie powie. Musisz to wiedzieć sam. Bo wiesz, że nie wiesz nic, a musisz wiedzieć wszystko. To, czego nie ma - istniejąca pustka beznadziei - to jedynie może być twoją pełnią i nadzieją.
Czeka cię daleka droga, z której nie możesz już zawrócić, i nie możesz nigdzie się zatrzymać, nawet wtedy, gdy padniesz...
sobota, 18 maja 2013
Znowu w drodze
Miłość odeszła.
Była ciemna jak ta strona księżyca,
której nigdy nie widzimy.
Otoczona tym nieznanym,
głębokim
i nieodgadnionym
A z naszej strony
lśniąca blaskiem odbitym
Niewłasnym.
Dawała i słodycz złudzeń i
bólu ukłucie.
Nie dawała pewności ani nadziei
tylko rozterki.
Poszła sobie - niechciana,
niepielęgnowana,
wygaszona, rozmemłana
w swej istocie.
Popiół, pod którym jeszcze
tlą się węgle - to wszystko,
co zostawiła, lecz iskra
jest już zbyt słaba
i - niepodsycana
zaśnie.
Taki właśnie jest koniec złudzeń.
Była ciemna jak ta strona księżyca,
której nigdy nie widzimy.
Otoczona tym nieznanym,
głębokim
i nieodgadnionym
A z naszej strony
lśniąca blaskiem odbitym
Niewłasnym.
Dawała i słodycz złudzeń i
bólu ukłucie.
Nie dawała pewności ani nadziei
tylko rozterki.
Poszła sobie - niechciana,
niepielęgnowana,
wygaszona, rozmemłana
w swej istocie.
Popiół, pod którym jeszcze
tlą się węgle - to wszystko,
co zostawiła, lecz iskra
jest już zbyt słaba
i - niepodsycana
zaśnie.
Taki właśnie jest koniec złudzeń.
czwartek, 16 maja 2013
Akt III, Scena II
Do czego jest zdolna zakochana kobieta, która chce zatrzymać faceta przy sobie, dodajmy - kobieta zaślepiona? Do zrobienia z siebie kompletnej idiotki. Do wykonania telefonu w celu odbycia decydującej rozmowy, o tym, co ich właściwie łączy (bo ciągle myśli, że coś ich łączy). Do zaaranżowania spotkania i do wystrojenia się na to spotkanie, żeby dodać sobie "uroku". Nawet do zapalenia papierosa, chociaż nie ma o tym pojęcia i nawet nie potrafi odpalić zapalniczki.
Tak, byłam do tego zdolna. I do wielu innych rzeczy, tylko po to, żeby - właśnie, żeby co? ... -
Żeby odbudować nasz świat,
żeby podtrzymać złudzenia,
żeby ratować coś, czego nie było,
żeby usłyszeć...
żeby poczuć...
zimny prysznic.
Wyglądało na to, że On nie pamiętał, nie chciał pamiętać, jakby nigdy nic nie powiedział. A Ona pamiętała. Każde słowo nosiła w sobie. Tym żyła od kilku dni. Chciała potwierdzenia.
Usłyszała:
- Spróbować być razem? My nigdy nie pasowaliśmy do siebie. Miałabyś ze mną same kłopoty. Za bardzo się różnimy.
- W takim razie przez te cztery lata nie pozwoliłeś, żebym Cię poznała. Kim byłeś? Nie znam Cię... Co to było?
- To była przyjaźń. I nadal może być. Chciałbym, żebyśmy się przyjaźnili.
- Chciałbyś? To niemożliwe. Kocham Cię. Kochałam od początku. Wiedziałeś o tym, pozwoliłeś.
- Tak, wspominałaś mi o tym.
- Wspominałaś?! Wspominałaś?! To było całe moje życie... "Kochać", to znaczyło dla mnie kochać Ciebie. Nigdy mi na to nie pozwoliłeś. Albo nie! Pozwalałeś, bawiłeś się tym.
- Ja nie umiem tak okazywać uczuć.
- Wiesz co?! Życzę Ci szczęścia. I wiesz co? Wcale go nie ma. Nie znajdziesz...
Po tych słowach odwróciła się, odeszła. To już nie miało żadnego sensu.
Ale On stał w tym miejscu, w którym Go zostawiła, stał długo. To był Jego ostatni obraz w Jej pamięci.
P.S.
Spis spostrzeżeń.
W kącie jest ciemno.
Wzrok naznacza piętnem każdy obiekt.
Woda jest to szkło, tylko ciekłe.
Od szkieletu straszniejszy jest Człowiek.
Tak, byłam do tego zdolna. I do wielu innych rzeczy, tylko po to, żeby - właśnie, żeby co? ... -
Żeby odbudować nasz świat,
żeby podtrzymać złudzenia,
żeby ratować coś, czego nie było,
żeby usłyszeć...
żeby poczuć...
zimny prysznic.
Wyglądało na to, że On nie pamiętał, nie chciał pamiętać, jakby nigdy nic nie powiedział. A Ona pamiętała. Każde słowo nosiła w sobie. Tym żyła od kilku dni. Chciała potwierdzenia.
Usłyszała:
- Spróbować być razem? My nigdy nie pasowaliśmy do siebie. Miałabyś ze mną same kłopoty. Za bardzo się różnimy.
- W takim razie przez te cztery lata nie pozwoliłeś, żebym Cię poznała. Kim byłeś? Nie znam Cię... Co to było?
- To była przyjaźń. I nadal może być. Chciałbym, żebyśmy się przyjaźnili.
- Chciałbyś? To niemożliwe. Kocham Cię. Kochałam od początku. Wiedziałeś o tym, pozwoliłeś.
- Tak, wspominałaś mi o tym.
- Wspominałaś?! Wspominałaś?! To było całe moje życie... "Kochać", to znaczyło dla mnie kochać Ciebie. Nigdy mi na to nie pozwoliłeś. Albo nie! Pozwalałeś, bawiłeś się tym.
- Ja nie umiem tak okazywać uczuć.
- Wiesz co?! Życzę Ci szczęścia. I wiesz co? Wcale go nie ma. Nie znajdziesz...
Po tych słowach odwróciła się, odeszła. To już nie miało żadnego sensu.
Ale On stał w tym miejscu, w którym Go zostawiła, stał długo. To był Jego ostatni obraz w Jej pamięci.
P.S.
Spis spostrzeżeń.
W kącie jest ciemno.
Wzrok naznacza piętnem każdy obiekt.
Woda jest to szkło, tylko ciekłe.
Od szkieletu straszniejszy jest Człowiek.
środa, 15 maja 2013
Leszek. Akt III, Scena I
Nie umiałam sobie tego odmówić. To uzależnienie. Zadzwonić, usłyszeć Jego głos. Mam wymówkę. Jest sierpień i Jego urodziny - więc jakieś życzenia i - Jego głos:
- A może się spotkamy? Ale nie u mnie. U znajomej. Tam robię imprezę.
Zbaraniałam. Tak się głupio poczułam. On nigdy nie nazywał rzeczy po imieniu/mnie też. A to przecież na pewno jego dziewczyna/haha/więc jej też nie nazywa. Cóż, propozycja jakby na czasie. Właśnie wróciłam z wakacji nad morzem, byłam opalona i czułam się pewnie. Nie mam nic do stracenia. Wchodzę w to.
- Przyjadę, ale będę z kimś. - Tym kimś był Andrzej i wiedziałam, że się zgodzi. Znał tę historię.
Spóźniliśmy się. Podeszliśmy do furtki, to był ładny domek ukryty w lesie. On nas zauważył, chyba czekał. W Jego oczach było zaskoczenie, niedowierzanie. Wyciągnęłam rękę (tylko, ale czułam ogień), a On wykonał ruch, jakby chciał mnie objąć, ale nie odpowiedziałam tym samym ruchem, zastygł, cofnął się. Wyglądał jakoś inaczej, obciął włosy... Ale nie widzieliśmy się pół roku.
Potem dałam Mu idiotyczny bukiecik groszku. Chyba był rozczarowany. I dodałam jakieś życzenia:
- Życzę Ci, żebyś się bogato ożenił. Chyba jesteś na dobrej drodze.
Czy musiałam aż tak grać...? Dobrze, że Andrzej był blisko.
To była fajna impreza, tańczyliśmy, piliśmy. Świetnie udawaliśmy. Ta dziewczyna to Agata, On mówi na nią "Aga", nie wnikała w szczegóły, nie zadawała pytań. Musiałam obiektywnie przyznać, że nawet do Niego pasuje. Bawiłam się całkiem nieźle. Udawałam, że Go wcale nie dostrzegam.
To On pierwszy nie wytrzymał tego napięcia - jednak jakieś było. Nagle usłyszałam TĘ MELODIĘ. "Dla Elizy". TO JUŻ BYŁO! To przecież już było...
Kiedy nasze oczy się spotkały, On porwał mnie za rękę:
- Chodźmy stąd! Muszę w końcu z Tobą pogadać!
Jego oczy patrzyły niecierpliwie, łakomie i z tęsknotą. Wyszliśmy w noc. On wziął ze sobą butelkę...
- Kim jest ten Andrzej? Skąd się wziął?!
- To nie Twoja sprawa. Jest, i jest dobrze. Tobie nigdy nie zależało.
- Nie! Ja zawsze kochałem Ciebie na swój sposób. Ale nigdy nie byłem Ciebie wart. My, we dwoje, moglibyśmy ich wszystkich zrobić w chu..., wystarczyłoby, że byśmy na siebie spojrzeli!!!
- A ile razy ja chciałam Ci powiedzieć, że "kochać" to znaczy dla mnie kochać Ciebie!
On jakoś się miotał, rzucał, krzyczał. Ale do mnie dotarło tylko wyznanie, na które tak czekałam... i nawet nie zauważyłam, że było w czasie przeszłym.
Wróciliśmy w końcu. Znalazłam Andrzeja przy barku. Nalał mi wina i o nic nie zapytał, tylko smutno popatrzył.
Potem jeszcze zobaczyłam Jego... kompletnie pijany leżał na kanapie.
Dlaczego wtedy w końcu nie pojęłam, że to ciągle Lustro? Odbite światło...
- A może się spotkamy? Ale nie u mnie. U znajomej. Tam robię imprezę.
Zbaraniałam. Tak się głupio poczułam. On nigdy nie nazywał rzeczy po imieniu/mnie też. A to przecież na pewno jego dziewczyna/haha/więc jej też nie nazywa. Cóż, propozycja jakby na czasie. Właśnie wróciłam z wakacji nad morzem, byłam opalona i czułam się pewnie. Nie mam nic do stracenia. Wchodzę w to.
- Przyjadę, ale będę z kimś. - Tym kimś był Andrzej i wiedziałam, że się zgodzi. Znał tę historię.
Spóźniliśmy się. Podeszliśmy do furtki, to był ładny domek ukryty w lesie. On nas zauważył, chyba czekał. W Jego oczach było zaskoczenie, niedowierzanie. Wyciągnęłam rękę (tylko, ale czułam ogień), a On wykonał ruch, jakby chciał mnie objąć, ale nie odpowiedziałam tym samym ruchem, zastygł, cofnął się. Wyglądał jakoś inaczej, obciął włosy... Ale nie widzieliśmy się pół roku.
Potem dałam Mu idiotyczny bukiecik groszku. Chyba był rozczarowany. I dodałam jakieś życzenia:
- Życzę Ci, żebyś się bogato ożenił. Chyba jesteś na dobrej drodze.
Czy musiałam aż tak grać...? Dobrze, że Andrzej był blisko.
To była fajna impreza, tańczyliśmy, piliśmy. Świetnie udawaliśmy. Ta dziewczyna to Agata, On mówi na nią "Aga", nie wnikała w szczegóły, nie zadawała pytań. Musiałam obiektywnie przyznać, że nawet do Niego pasuje. Bawiłam się całkiem nieźle. Udawałam, że Go wcale nie dostrzegam.
To On pierwszy nie wytrzymał tego napięcia - jednak jakieś było. Nagle usłyszałam TĘ MELODIĘ. "Dla Elizy". TO JUŻ BYŁO! To przecież już było...
Kiedy nasze oczy się spotkały, On porwał mnie za rękę:
- Chodźmy stąd! Muszę w końcu z Tobą pogadać!
Jego oczy patrzyły niecierpliwie, łakomie i z tęsknotą. Wyszliśmy w noc. On wziął ze sobą butelkę...
- Kim jest ten Andrzej? Skąd się wziął?!
- To nie Twoja sprawa. Jest, i jest dobrze. Tobie nigdy nie zależało.
- Nie! Ja zawsze kochałem Ciebie na swój sposób. Ale nigdy nie byłem Ciebie wart. My, we dwoje, moglibyśmy ich wszystkich zrobić w chu..., wystarczyłoby, że byśmy na siebie spojrzeli!!!
- A ile razy ja chciałam Ci powiedzieć, że "kochać" to znaczy dla mnie kochać Ciebie!
On jakoś się miotał, rzucał, krzyczał. Ale do mnie dotarło tylko wyznanie, na które tak czekałam... i nawet nie zauważyłam, że było w czasie przeszłym.
Wróciliśmy w końcu. Znalazłam Andrzeja przy barku. Nalał mi wina i o nic nie zapytał, tylko smutno popatrzył.
Potem jeszcze zobaczyłam Jego... kompletnie pijany leżał na kanapie.
Dlaczego wtedy w końcu nie pojęłam, że to ciągle Lustro? Odbite światło...
wtorek, 14 maja 2013
Intermedium
Posłuchaj tylko moich słów gorących,
wołających nocą,
bo zegar bije raz po raz,
bo szybko płynie noc i czas...
... "kocham Cię kochanie moje,
to oczy Twoje we mnie wpatrzone...
i ciało mi płonie..."
Czemu tak daleko stąd są Twoje dłonie?!
Srebrzyste gwiazdy tylko nas wołają,
tylko nam migocą i księżyc nawet daje znak,
i stary zegar mówi tak:
"więc teraz serca mam dwa, smutki dwa...
wieczory długie i złe, krótkie dnie..."
... i nie wiem, czy prawda to,
czy ciągle śnię?
Jedyny mój, wołam Cię,
do nocy nie chcę czekać dłużej,
bo zegar bije raz po raz,
bo szybko płynie noc i czas...
Do Twoich stóp niech znów płynie moja piosenka...
że "tak kocham Cię kochanie moje..."
choć rozstanie to udręka...
"tak kocham Cię kochanie moje...",
więc póki życie jeszcze trwa,
przyjdź do mnie i nie czekaj dnia...
wołających nocą,
bo zegar bije raz po raz,
bo szybko płynie noc i czas...
... "kocham Cię kochanie moje,
to oczy Twoje we mnie wpatrzone...
i ciało mi płonie..."
Czemu tak daleko stąd są Twoje dłonie?!
Srebrzyste gwiazdy tylko nas wołają,
tylko nam migocą i księżyc nawet daje znak,
i stary zegar mówi tak:
"więc teraz serca mam dwa, smutki dwa...
wieczory długie i złe, krótkie dnie..."
... i nie wiem, czy prawda to,
czy ciągle śnię?
Jedyny mój, wołam Cię,
do nocy nie chcę czekać dłużej,
bo zegar bije raz po raz,
bo szybko płynie noc i czas...
Do Twoich stóp niech znów płynie moja piosenka...
że "tak kocham Cię kochanie moje..."
choć rozstanie to udręka...
"tak kocham Cię kochanie moje...",
więc póki życie jeszcze trwa,
przyjdź do mnie i nie czekaj dnia...
poniedziałek, 13 maja 2013
Leszek. Akt II
To wszystko powraca we mnie. Słowa, słowa... cała ta Noc. Obrazy pamięci zacierają się, gdy zastygają słowa. Urywki, fragmenty. Czy to był sen? Byłam tylko odbitym światłem.
Chyba jeszcze jestem pijana. Jeszcze czuję Jego dotyk, jego pocałunki. A miałam przecież odejść. Upajałam się myślą o rozstaniu.
To była gra.
Zapomnieć.
Wymazać - winy poczucie.
I przybić do brzegu
i znaleźć ten ląd
i spojrzeć za siebie
i pomyśleć - błąd!
Tego Sylwestra nigdy nie zapomnę. Więc miałam odejść i nie zrobiłam tego, nie po tej nocy.
Ale to było tylko lustro. Odbite światło. Każdy człowiek ma swoją tajemnicę, swoje lustro.
Tylko - dlaczego?
Więc... udało się w końcu być we dwoje. Było dużo wina i szampana. A kiedy mówiłam "pragnę...", dolewał mi szampana.
"Pragnę..." I to znowu był szampan.
"Pragnę..." I to w końcu były jego usta. Czułam je jak przez sen, zdziwiona i zszokowana, że on To potrafi.
(Jeśli spotykasz się z chłopakiem przez rok, a on cię nigdy nie pocałuje i myślisz, że to nigdy nie nastąpi, to możesz być tym w końcu zdziwiona.)
Potem mówił o Julii i coś jeszcze, że była jakaś pierwsza, ale że to z Julią było wspaniałe i niepowtarzalne, i piękne.
Zabolało.
Chciałam się odwrócić, a on przytulił mnie mocno. Mówiłam straszne głupstwa i tak wyszło, że byłam zazdrosna, że nic o nim nie wiem. Ale wiem - że nie kochał mnie nigdy.
Powiedział (!) "to wcale nie jest takie pewne" ... i jeszcze coś... "masz przyjemne ręce".
"I jak z tym żyć?"
Potem już było wiadomo.
Przyszedł poranek. Szary. Zimny. Prawdziwy. Prozaiczny.
Leżeliśmy półnadzy na podłodze. To było prawdziwe przebudzenie. Jak w tej piosence: "uciekaj skoro świat, bo potem będzie wstyd". Ten, kto napisał, musiał to wiedzieć.
A powinno być tak: budzisz się przy nim i nie czujesz wstydu, nie musisz się spieszyć, idziesz zrobić kawę. On czeka na ciebie i jest dalszy ciąg.
Ale to nie tak. Było. Replay.
Budzisz się, nie wierzysz. W swoje szczęście. A on się po prostu odwraca, jest zdenerwowany, spieszy się. Gdyby nie szampan, nie byłoby tej nocy. Więc tak można odejść, jak gdyby nigdy nic.
Uciekam ze wzrokiem i słowami,
uciekam ze smutkiem i ze łzami,
które nigdy nie popłyną ...
- wyschną z latami
Cdn...
Chyba jeszcze jestem pijana. Jeszcze czuję Jego dotyk, jego pocałunki. A miałam przecież odejść. Upajałam się myślą o rozstaniu.
To była gra.
Zapomnieć.
Wymazać - winy poczucie.
I przybić do brzegu
i znaleźć ten ląd
i spojrzeć za siebie
i pomyśleć - błąd!
Tego Sylwestra nigdy nie zapomnę. Więc miałam odejść i nie zrobiłam tego, nie po tej nocy.
Ale to było tylko lustro. Odbite światło. Każdy człowiek ma swoją tajemnicę, swoje lustro.
Tylko - dlaczego?
Więc... udało się w końcu być we dwoje. Było dużo wina i szampana. A kiedy mówiłam "pragnę...", dolewał mi szampana.
"Pragnę..." I to znowu był szampan.
"Pragnę..." I to w końcu były jego usta. Czułam je jak przez sen, zdziwiona i zszokowana, że on To potrafi.
(Jeśli spotykasz się z chłopakiem przez rok, a on cię nigdy nie pocałuje i myślisz, że to nigdy nie nastąpi, to możesz być tym w końcu zdziwiona.)
Potem mówił o Julii i coś jeszcze, że była jakaś pierwsza, ale że to z Julią było wspaniałe i niepowtarzalne, i piękne.
Zabolało.
Chciałam się odwrócić, a on przytulił mnie mocno. Mówiłam straszne głupstwa i tak wyszło, że byłam zazdrosna, że nic o nim nie wiem. Ale wiem - że nie kochał mnie nigdy.
Powiedział (!) "to wcale nie jest takie pewne" ... i jeszcze coś... "masz przyjemne ręce".
"I jak z tym żyć?"
Potem już było wiadomo.
Przyszedł poranek. Szary. Zimny. Prawdziwy. Prozaiczny.
Leżeliśmy półnadzy na podłodze. To było prawdziwe przebudzenie. Jak w tej piosence: "uciekaj skoro świat, bo potem będzie wstyd". Ten, kto napisał, musiał to wiedzieć.
A powinno być tak: budzisz się przy nim i nie czujesz wstydu, nie musisz się spieszyć, idziesz zrobić kawę. On czeka na ciebie i jest dalszy ciąg.
Ale to nie tak. Było. Replay.
Budzisz się, nie wierzysz. W swoje szczęście. A on się po prostu odwraca, jest zdenerwowany, spieszy się. Gdyby nie szampan, nie byłoby tej nocy. Więc tak można odejść, jak gdyby nigdy nic.
Uciekam ze wzrokiem i słowami,
uciekam ze smutkiem i ze łzami,
które nigdy nie popłyną ...
- wyschną z latami
Cdn...
niedziela, 12 maja 2013
Leszek. Akt I
Jak To się zaczęło...
Jak To się w ogóle zaczyna?
Pamiętacie? Gest, spojrzenie, ulotny zapach , jakieś słowo?
To była melodia "Dla Elizy". Beethoven.
Szkolny korytarz, grupki młodzieży i nagle TA melodia, dobiegająca z sali muzycznej.
Nasze oczy się spotkały. Wyłączyły nas, odłączyły od reszty świata. Mógł przestać istnieć... I co z tego, kiedy byliśmy MY i TO niepojęte odkrycie.
- Czy wiesz, co jest Najważniejsze?
- Opowiedz mi o tym.
- Ale Ty myślisz, że to coś wielkiego i wzniosłego. A moje
Najważniejsze jest bardzo małe i proste.
- Słucham, to jest nawet ciekawe.
- Nie, nie jest ciekawe - jest Najważniejsze. Rozumiesz?
- Tak, widzę tę różnicę.
- Więc Ci powiem...
To jest to, gdy idziemy ulicą i jesteś blisko,
i gdy siedzimy na ławce i mówię Ci wszystko,
i to gdy się włóczymy bez celu,
i gdy długo rozmawiamy w nocy,
i gdy ukradkiem spoglądasz prosto w moje oczy,
gdy na Ciebie czekam,
i gdy jesteś ponury,
i gdy mnie słuchasz spokojnie w cichym zamyśleniu,
gdy odpowiedź widzę w Twym jednym spojrzeniu...
- Wiesz już, co jest Najważniejsze?
- Taak.
- To powiedz mi.
- Rzeczywiście. Masz rację. To po prostu TY.
Jak To się w ogóle zaczyna?
Pamiętacie? Gest, spojrzenie, ulotny zapach , jakieś słowo?
To była melodia "Dla Elizy". Beethoven.
Szkolny korytarz, grupki młodzieży i nagle TA melodia, dobiegająca z sali muzycznej.
Nasze oczy się spotkały. Wyłączyły nas, odłączyły od reszty świata. Mógł przestać istnieć... I co z tego, kiedy byliśmy MY i TO niepojęte odkrycie.
- Czy wiesz, co jest Najważniejsze?
- Opowiedz mi o tym.
- Ale Ty myślisz, że to coś wielkiego i wzniosłego. A moje
Najważniejsze jest bardzo małe i proste.
- Słucham, to jest nawet ciekawe.
- Nie, nie jest ciekawe - jest Najważniejsze. Rozumiesz?
- Tak, widzę tę różnicę.
- Więc Ci powiem...
To jest to, gdy idziemy ulicą i jesteś blisko,
i gdy siedzimy na ławce i mówię Ci wszystko,
i to gdy się włóczymy bez celu,
i gdy długo rozmawiamy w nocy,
i gdy ukradkiem spoglądasz prosto w moje oczy,
gdy na Ciebie czekam,
i gdy jesteś ponury,
i gdy mnie słuchasz spokojnie w cichym zamyśleniu,
gdy odpowiedź widzę w Twym jednym spojrzeniu...
- Wiesz już, co jest Najważniejsze?
- Taak.
- To powiedz mi.
- Rzeczywiście. Masz rację. To po prostu TY.
Leszek. Preludium
Nie znikaj, proszę nie
znikaj z mojego życia
jak iskra.
Nie chcę byś został tylko
dobrym wspomnieniem
o miłości niespełnionej
- dlaczego?
Moje serce wybrało,
jesteś teraz moim powietrzem,
którym oddycham i gdy
Cię nie ma, duszę się,
ginę.
Weź mnie za rękę
i poprowadź
przez życie -
daję Ci je - nie odrzucaj
tego daru - większego
już nie mam...
znikaj z mojego życia
jak iskra.
Nie chcę byś został tylko
dobrym wspomnieniem
o miłości niespełnionej
- dlaczego?
Moje serce wybrało,
jesteś teraz moim powietrzem,
którym oddycham i gdy
Cię nie ma, duszę się,
ginę.
Weź mnie za rękę
i poprowadź
przez życie -
daję Ci je - nie odrzucaj
tego daru - większego
już nie mam...
piątek, 10 maja 2013
Miłosny tryptyk /3
Nie ma nic gorszego od niepewności,
nie ma nic gorszego od namiętności,
nie ma nic gorszego od bólu tęsknoty...
... Nie chcę żyć.
Nie mam na to ochoty.
nie ma nic gorszego od namiętności,
nie ma nic gorszego od bólu tęsknoty...
... Nie chcę żyć.
Nie mam na to ochoty.
Miłosny tryptyk /2
Szum fal w ciszy nocy
- to Ty.
Zapach trawy o zmroku
- to Ty.
Księżyc nad Twoim domem
i słońca zachód - gdy płonie.
Kocham Cię każdą myślą i snem,
kocham Cię nocą i dniem.
Kocham Cię każdym spojrzeniem...
- lecz wciąż jesteś tylko marzeniem.
- to Ty.
Zapach trawy o zmroku
- to Ty.
Księżyc nad Twoim domem
i słońca zachód - gdy płonie.
Kocham Cię każdą myślą i snem,
kocham Cię nocą i dniem.
Kocham Cię każdym spojrzeniem...
- lecz wciąż jesteś tylko marzeniem.
Miłosny tryptyk /1
Coś boli - jedno słowo -
zapomniałeś.
Coś boli - drugie słowo -
obiecałeś.
Coś boli - to już trzecie -
nic nie chciałeś.
Coś boli - to ostatnie -
nie kochałeś...
zapomniałeś.
Coś boli - drugie słowo -
obiecałeś.
Coś boli - to już trzecie -
nic nie chciałeś.
Coś boli - to ostatnie -
nie kochałeś...
czwartek, 9 maja 2013
Powrót
Wyszedł.
Tym razem na zawsze.
Zamknęłam za nim drzwi.
Muszę zamknąć serce
i klucz wyrzucić w piach.
To strach
wciąga jak silny wir...
"Nie masz czego żałować,
on da ci bezpieczeństwo,
a ja jestem świr."
Cisza, ten wieczór już minął.
On wróci. Zadzwoni któregoś dnia
i do niczego się nie przyzna.
Lecz klucz wyrzuciłam w piach.
W powietrzu jego zapach...
jak pachnie mężczyzna?
On znowu otworzył te drzwi.
Trochę oddycham.
Posłuchaj: "Tak długo do Ciebie szłam..."
Patrzy:
"Przecież mówiłem Ci -
nigdy nie mów nigdy."
Tym razem na zawsze.
Zamknęłam za nim drzwi.
Muszę zamknąć serce
i klucz wyrzucić w piach.
To strach
wciąga jak silny wir...
"Nie masz czego żałować,
on da ci bezpieczeństwo,
a ja jestem świr."
Cisza, ten wieczór już minął.
On wróci. Zadzwoni któregoś dnia
i do niczego się nie przyzna.
Lecz klucz wyrzuciłam w piach.
W powietrzu jego zapach...
jak pachnie mężczyzna?
On znowu otworzył te drzwi.
Trochę oddycham.
Posłuchaj: "Tak długo do Ciebie szłam..."
Patrzy:
"Przecież mówiłem Ci -
nigdy nie mów nigdy."
środa, 8 maja 2013
Nowy dzień
Noc zasypia.
I zasnąć nie może.
To muzyka cicho łka,
księżyc ruszył w powrotną drogę
i wędrówka zbyt długo trwa.
Dokucza mi blask nocy,
czas, który się toczy
jak piłka, jak księżyc zielony,
malowany obraz nadziei,
nigdy nie ukończony.
Wstyd mi, że łzy płyną
jak zmarnowane lata.
Gdzie są dziś tamci ludzie?
Rozbiegli się w strony świata.
To będzie - nowy dzień czekania,
nowy dzień nie - widzenia.
Czy muszą istnieć rozstania,
pamięć, żal i wspomnienia?
I zasnąć nie może.
To muzyka cicho łka,
księżyc ruszył w powrotną drogę
i wędrówka zbyt długo trwa.
Dokucza mi blask nocy,
czas, który się toczy
jak piłka, jak księżyc zielony,
malowany obraz nadziei,
nigdy nie ukończony.
Wstyd mi, że łzy płyną
jak zmarnowane lata.
Gdzie są dziś tamci ludzie?
Rozbiegli się w strony świata.
To będzie - nowy dzień czekania,
nowy dzień nie - widzenia.
Czy muszą istnieć rozstania,
pamięć, żal i wspomnienia?
100
Witaj, mój setny czytelniku. Nie wiem, kim jesteś, ale życzę Ci "szczęścia w miłości", chociaż prawdziwa miłość nie jest tak prosta, jak się o niej mówi. Jeśli chcesz się wypowiedzieć na temat moich tekstów, z chęcią przeczytam Twój komentarz. "Poezja" to wielkie słowo, a ja kiedyś chciałam zostać poetą, fajnie że teraz są blogi.
Ona nie wróci
Noc. Głębia. Przepaść.
Bez ram.
Wyrwany obraz.
Niedokończony.
Dlaczego?
Znowu nie ma Cię tam
gdzie czekam.
Strach przed powrotem -
- do wspomnień.
I tamten krzyk:
"nigdy nie zapomnij o mnie!"
Noc. Przykrywa całunem.
Jak kocem - śmiertelnie.
I nie odfrunę, nie odfrunę.
Bo sama skrzydła wyrwałam.
By nie powracać
(by czekać wiernie).
Bez ram.
Wyrwany obraz.
Niedokończony.
Dlaczego?
Znowu nie ma Cię tam
gdzie czekam.
Strach przed powrotem -
- do wspomnień.
I tamten krzyk:
"nigdy nie zapomnij o mnie!"
Noc. Przykrywa całunem.
Jak kocem - śmiertelnie.
I nie odfrunę, nie odfrunę.
Bo sama skrzydła wyrwałam.
By nie powracać
(by czekać wiernie).
On chce wrócić...
Szedł w spiekocie. Drogą.
Nie widział nikogo.
Skryty. Zamknięty w sobie.
Omijał spojrzenia.
Szary płaszcz okrywał.
I jeszcze wspomnienia.
Wędrowcze. Nie można zapomnieć.
Tęsknisz zbyt ogromnie.
Ale to nie ty.
Tylko dusza.
Ona cię gna. Ona zmusza.
Pamiętać nie chce ciało.
Miało dość,
pieszczot niemało.
Ono idzie tą drogą,
nie widząc nikogo.
Lecz dusza pozostała przy tej...
co jej nie chciała.
Zgnębione ciało szuka
własnej duszy.
Chcę je minąć obojętnie.
Mnie to już nie wzruszy.
Nie widział nikogo.
Skryty. Zamknięty w sobie.
Omijał spojrzenia.
Szary płaszcz okrywał.
I jeszcze wspomnienia.
Wędrowcze. Nie można zapomnieć.
Tęsknisz zbyt ogromnie.
Ale to nie ty.
Tylko dusza.
Ona cię gna. Ona zmusza.
Pamiętać nie chce ciało.
Miało dość,
pieszczot niemało.
Ono idzie tą drogą,
nie widząc nikogo.
Lecz dusza pozostała przy tej...
co jej nie chciała.
Zgnębione ciało szuka
własnej duszy.
Chcę je minąć obojętnie.
Mnie to już nie wzruszy.
wtorek, 7 maja 2013
Po rozstaniu
Droga. Pył. Kurz. Piach.
Przestrzeń czarna poza mną.
I otchłań.
Nic nie ma w oddali.
Światełko? Blade.
Latarnia się pali.
Nie ma kwiatów.
Drzewa umarły.
Idę nie patrząc.
Zamarł. Krzyk.
Czyjeś ręce.
Lepkie. Mokre.
Nienasycone.
Drżące. Gorące z pożądania.
Czuję na twarzy.
Nagle. Bez pytania.
Zastygłam. Chcę być słupem.
Umarłym ciałem.
Łzy płyną obrzydzenia.
I potem inne ręce.
Czuję. Na piersiach. Brzuchu.
Wiele rąk mnie dotyka.
Umieram. Nie mogę krzyknąć.
Wykonać żadnego ruchu.
Rozerwą mnie. Pohańbią.
Ich dotyk jest jak język
obrzydliwego gada.
Przepalają mi skórę.
Nagle - wyrywam się.
I znowu padam.
Nie mam sił by uciec.
Przykute moje ciało
pokrywa mgła i piach...
- Obudź się.
- Przecież już jasno.
- To sen.
- I nocny strach.
Przestrzeń czarna poza mną.
I otchłań.
Nic nie ma w oddali.
Światełko? Blade.
Latarnia się pali.
Nie ma kwiatów.
Drzewa umarły.
Idę nie patrząc.
Zamarł. Krzyk.
Czyjeś ręce.
Lepkie. Mokre.
Nienasycone.
Drżące. Gorące z pożądania.
Czuję na twarzy.
Nagle. Bez pytania.
Zastygłam. Chcę być słupem.
Umarłym ciałem.
Łzy płyną obrzydzenia.
I potem inne ręce.
Czuję. Na piersiach. Brzuchu.
Wiele rąk mnie dotyka.
Umieram. Nie mogę krzyknąć.
Wykonać żadnego ruchu.
Rozerwą mnie. Pohańbią.
Ich dotyk jest jak język
obrzydliwego gada.
Przepalają mi skórę.
Nagle - wyrywam się.
I znowu padam.
Nie mam sił by uciec.
Przykute moje ciało
pokrywa mgła i piach...
- Obudź się.
- Przecież już jasno.
- To sen.
- I nocny strach.
poniedziałek, 6 maja 2013
Czekam...
Czekam
tej chwili
gdy cała drżąca
stanę przed Tobą
a Ty
wyciągniesz
po mnie ramiona
i całą mnie w nich
ukryjesz
schowam się w Tobie
i nic
i nikt
nie odbierze nam
tego spotkania
w zaczarowany krąg
Twych ramion
nie wślizgnie się
żaden cień
jeszcze tylko jeden dzień...
tej chwili
gdy cała drżąca
stanę przed Tobą
a Ty
wyciągniesz
po mnie ramiona
i całą mnie w nich
ukryjesz
schowam się w Tobie
i nic
i nikt
nie odbierze nam
tego spotkania
w zaczarowany krąg
Twych ramion
nie wślizgnie się
żaden cień
jeszcze tylko jeden dzień...
niedziela, 5 maja 2013
Kot i róże
Istnieje taki gatunek faceta,
który ma naturę kota;
przychodzi to... łasi się,
przytula.
Odchodzi.
Śpi słodko zawinięty w kłębek,
wraca nie zgadniesz kiedy,
i znika.
Wraca o najdziwniejszych porach
i chce, żeby go wpuścić,
i znowu znika.
Zamykasz za nim drzwi
i nie wiesz, kiedy...
rzuci ziarnkiem piasku
w twoje okno.
Tomasz
przyszedł i:
- mam takie dziewczyńskie marzenia
dostać ogromny bukiet róż
żebym nie mogła go ogarnąć.
I to stało się tak:
znowu wyciągnął mnie
na nocny spacer
zobacz ile róż!
(to rondo w środku miasta)
wlazł tam,
zanurzył się
wynurzył z naręczem kwiatów
przyklęknął
(asfalt w centrum miasta).
- O tym marzyłaś?
Więc wyciągam ramiona i ogarniam ten bukiet.
To jest szczęście.
Proste.
On - róże - ja - noc.
(...)
Stajemy w blasku latarni.
- Rany! Jak ty wyglądasz?!
- ???
- Jesteś cała umorusana.
- Ty też! Co to jest?
Ręce, nasze twarze, ubrania - są wymazane czymś czarnym i kleistym. Patrzymy na siebie i wybuchamy śmiechem. Róże zerwane na rondzie w centrum miasta były po prostu brudne od spalin. I my też.
- Tak. O tym marzyłam.
Zimna noc
Jak zimno, gdy telefon milczy od tylu dni.
Wystygł. Zamarzł. I całe
zimno przekazał mi.
Mam zimne nie tylko ręce
wszystko przeniknął chłód
zastygło z zimna serce.
Cała jestem jak lód.
On nie ogrzeje mi dłoni.
Nie przyjdzie... na drodze kra.
Kto mnie przed zimnem zasłoni?
Kto trochę ciepła mi da???
Wystygł. Zamarzł. I całe
zimno przekazał mi.
Mam zimne nie tylko ręce
wszystko przeniknął chłód
zastygło z zimna serce.
Cała jestem jak lód.
On nie ogrzeje mi dłoni.
Nie przyjdzie... na drodze kra.
Kto mnie przed zimnem zasłoni?
Kto trochę ciepła mi da???
sobota, 4 maja 2013
Rozdrabnianie miłości
Jutro rano wstanę, zrobię to, co powinnam i już nigdy nie będę leciała do domu na łeb, na szyję... tylko dlatego, że Tomek ma zadzwonić, albo przyjść.
Ktoś mi mówił kiedyś: nigdy nie można pokazywać, że Ci zależy na chłopaku. A ja znowu zrobiłam dokładnie odwrotnie.
Być może nauczę się nie czekać.
Podnieś głowę do góry
i otrzyj łzy
nic się nie stało
może tylko - trochę
za dużo czasu odleciało
jak wiatrem gnane chmury.
Pusto. Jedno ziarnko piasku
wystarczy, aby czekać,
zaczekać
każdym ziarnkiem piasku
do spełnienia
jeszcze daleko
ile na to ziarenek potrzeba
żeby czekać na Ciebie
cierpliwie?
Tomasz odchodził i przychodził przez trzy lata
To jest dowód mojego istnienia
o kilka kilometrów od ciebie
co i tak niczego nie zmienia
bo i tak jesteś daleko
Zauważyłam właśnie że odległość to rzecz względna
można być blisko a być daleko
Twoje odległości się zmieniają moje nie
ciągle tęsknię tak samo
i ciągle czekam każdym ziarnkiem piasku
wołam za tobą wszystkimi głosami ptaków
płynę do ciebie wszystkimi wodami świata
skoro Słońcem cię już ogłosiłam
wokół ciebie jedynie mogę się obracać - więc widzisz
że ciągle jestem w tej samej odległości
i nic tego zmienić nie może
chyba tylko koniec świata który zniszczy Słońce
i jego satelitę (satelitkę)
Mówiłeś w poniedziałek że rozmawiamy po raz ostatni
ostatni
to nawet nie zasłużyłam by się ze mną pożegnać po ludzku
bo mógłbyś wydać piętnaście złotych na autobus
(szkoda ci było)
wejść przytulić mnie po raz ostatni
(to brzmi tak romantycznie)
i pójść sobie
bo już zapomniałam jak przytulasz
a ciągle czuję uścisk twoich ramion
ale to by kosztowało trzydzieści złotych w obie strony
zawsze są dwie strony tego samego medalu
To wszystko się sypie ma się rozsypać
źle zbudowaliśmy
miłość wiara nadzieja to tak jak wolność równość braterstwo
podobno nie są w modzie słowa zużyte
trzeba je napisać czarno na białym
że to ciebie niestety tak kocham
że dałeś mi na to pozwolenie
ale to był czek i już żądasz jego zwrotu
Ile procent mam dopłacić
czy może być w naturze kawałek serca
może je zasuszysz i wrzucisz do szuflady
tak będzie dobrze
o kilka kilometrów od ciebie
co i tak niczego nie zmienia
bo i tak jesteś daleko
Zauważyłam właśnie że odległość to rzecz względna
można być blisko a być daleko
Twoje odległości się zmieniają moje nie
ciągle tęsknię tak samo
i ciągle czekam każdym ziarnkiem piasku
wołam za tobą wszystkimi głosami ptaków
płynę do ciebie wszystkimi wodami świata
skoro Słońcem cię już ogłosiłam
wokół ciebie jedynie mogę się obracać - więc widzisz
że ciągle jestem w tej samej odległości
i nic tego zmienić nie może
chyba tylko koniec świata który zniszczy Słońce
i jego satelitę (satelitkę)
Mówiłeś w poniedziałek że rozmawiamy po raz ostatni
ostatni
to nawet nie zasłużyłam by się ze mną pożegnać po ludzku
bo mógłbyś wydać piętnaście złotych na autobus
(szkoda ci było)
wejść przytulić mnie po raz ostatni
(to brzmi tak romantycznie)
i pójść sobie
bo już zapomniałam jak przytulasz
a ciągle czuję uścisk twoich ramion
ale to by kosztowało trzydzieści złotych w obie strony
zawsze są dwie strony tego samego medalu
To wszystko się sypie ma się rozsypać
źle zbudowaliśmy
miłość wiara nadzieja to tak jak wolność równość braterstwo
podobno nie są w modzie słowa zużyte
trzeba je napisać czarno na białym
że to ciebie niestety tak kocham
że dałeś mi na to pozwolenie
ale to był czek i już żądasz jego zwrotu
Ile procent mam dopłacić
czy może być w naturze kawałek serca
może je zasuszysz i wrzucisz do szuflady
tak będzie dobrze
piątek, 3 maja 2013
To ciągle Tomasz
... a jeśli odszedł tak daleko
i noc pożarła go, wchłonęła?
i całe ciepło, które przyniósł?
Ściśnięta strachem, pomocy!
ratunku! - chce wyrwać się krzyk
biec za nim na oślep
ale czerń nocy nie zwraca
nie odda mi go
jak wiele trzeba miłości
nie - nazywanej?
trzeba znaleźć dla niej zastępcze
- słowo?
nie: czucie wyrwane z nicości
bo słowa niszczą
burzą
mordują
i sieką
smagają wiatrem prosto w oczy
aż trzeba się pochylać
by znosić słowa
(skoro złotem jest milczenie
więc czym mowa? ...)
BRAK
jakiegoś miejsca w przestrzeni
O JEGO ramionach
silnych jak drzewa
- zostało puste, dokładny
kontur powietrza
i DYM Z PAPIEROSA
ma JEGO IMIĘ.
I wystarczy jego dotyk a moje ciało się rozśpiewa
i JEGO przyjmie.
i noc pożarła go, wchłonęła?
i całe ciepło, które przyniósł?
Ściśnięta strachem, pomocy!
ratunku! - chce wyrwać się krzyk
biec za nim na oślep
ale czerń nocy nie zwraca
nie odda mi go
jak wiele trzeba miłości
nie - nazywanej?
trzeba znaleźć dla niej zastępcze
- słowo?
nie: czucie wyrwane z nicości
bo słowa niszczą
burzą
mordują
i sieką
smagają wiatrem prosto w oczy
aż trzeba się pochylać
by znosić słowa
(skoro złotem jest milczenie
więc czym mowa? ...)
BRAK
jakiegoś miejsca w przestrzeni
O JEGO ramionach
silnych jak drzewa
- zostało puste, dokładny
kontur powietrza
i DYM Z PAPIEROSA
ma JEGO IMIĘ.
I wystarczy jego dotyk a moje ciało się rozśpiewa
i JEGO przyjmie.
Tomasz
Jesień 1987
Nie dostała się na ten film. Tłum wypchnął ją na zewnątrz. Trudno, zrezygnuję. Co za głupi tytuł! "Miłość, szmaragd i krokodyl". Czy ci ludzie powariowali? Jeszcze nigdy nie widziałam takich tłumów. Złapię autobus i wrócę do domu.
- Hej, dziewczyno! Co się tak martwisz? Może pójdziesz gdzieś ze mną?
Ton jego głosu sprawił, że stanęła w miejscu. Najpierw zobaczyła siwą chmurę papierosowego dymu, a potem dopiero całą postać. Był wysoki i jakiś taki szczególny. Nie dostrzegła jednak jego oczu, bo zasłaniała je wielka czapa. No i ten dym. Co on, na Boga, palił? (Potem wiedziała, że to były "Extra Mocne, bez filtra". Ale to było długo potem.) Teraz po prostu powiedziała:
- Nie chodzę nigdzie z nieznajomymi.
- Jak podasz swój telefon, nie będę nieznajomym.
- Dobra, co mi szkodzi? I tak nie zadzwonisz.
- Poczekaj, muszę zapisać.
Mówiąc to, wyjął z kieszeni - oczywiście - beznadziejnie pomięte opakowanie po papierosach. I czymś (?) naskrobał ten numer.
Rzeczywiście. Nie zadzwonił.
Wiosna 1988
Późnym wieczorem niespodziewany dzwonek telefonu oderwał ją od książki. To nie była właściwa pora na rozmowy. Mieszkała na stancji i nie lubiła się tłumaczyć z takich sytuacji. W słuchawce odezwał się nieznajomy głos:
- Cześć. To ja, Tomek. Możemy się spotkać?
- Przepraszam, to chyba pomyłka.
- Żadna pomyłka. Poznaliśmy się pod kinem. Masz ochotę na spacer? Jest ładny wieczór.
No tak! To chłopak spod kina, z twarzą ukrytą w papierosowym dymie.
- Człowieku! To minął chyba rok świetlny! Ale masz pomysły. Chyba dlatego chcę cię zobaczyć.
To był piękny, nocny spacer.
On zawsze dzwonił o najdziwniejszych porach. Wszędzie zostawiał niedopałki papierosów. Ona je zbierała i wklejała do pamiętnika. Kiedy raz skończyły mu się fajki...
Subskrybuj:
Posty (Atom)