... Padając, wydrzesz ze środka to, czego nie umiesz nazwać. Bo najpierw usłyszysz dźwięk, a było jeszcze ciemno... To było jakiś czas temu, gdy wszystkie dźwięki nakładały się na siebie ponad tą obecnością, którą przemierzałaś - to wtedy pojęłaś ten dźwięk rysujący słowa, słowa, które - tak - wiem, były słowami ludzkimi.
Tamten moment był końcem przedświtu, był pierwszą światłością - i nagle w niej ujrzałam wyraźnie miejsce, które On zajmował - było puste, nie było mnie tam. Czułam ból, klęskę..., jak wszystko to, o czym rozmawialiśmy - i co (czy wiesz o tym ?) wcale nas nie wiąże - nie ma mnie tam - nigdy nie będzie - bo nie chcesz tego. Nie ma żadnej łączności. A teraz idę przed siebie, omijam puste miejsca, przystając tylko od czasu do czasu, by dopisać kilka słów do swojego ja - listu, którego nigdy nie wyślę - czuję wtedy ten ból, który pulsuje pod skronią, pod każdym kamieniem - nie tylko - nas wszystkich. Przemijanie. Pamiętam Twoje słowa o tym samym, więc posłuchaj jeszcze --- bierze się stąd,że jesteśmy tam, gdzie nas nie ma - byłbyś szczęśliwy, gdybyś wypełnił sobą jakieś miejsce. Chyba tylko po to piszę ten list - i nie wiem, dokąd mam go wysłać... tego adresu już nie ma...
Jeśli jesteś - napisz, gdzie...
Nie wiem, dokąd mam wysłać swój list...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz