Jesień 1987
Nie dostała się na ten film. Tłum wypchnął ją na zewnątrz. Trudno, zrezygnuję. Co za głupi tytuł! "Miłość, szmaragd i krokodyl". Czy ci ludzie powariowali? Jeszcze nigdy nie widziałam takich tłumów. Złapię autobus i wrócę do domu.
- Hej, dziewczyno! Co się tak martwisz? Może pójdziesz gdzieś ze mną?
Ton jego głosu sprawił, że stanęła w miejscu. Najpierw zobaczyła siwą chmurę papierosowego dymu, a potem dopiero całą postać. Był wysoki i jakiś taki szczególny. Nie dostrzegła jednak jego oczu, bo zasłaniała je wielka czapa. No i ten dym. Co on, na Boga, palił? (Potem wiedziała, że to były "Extra Mocne, bez filtra". Ale to było długo potem.) Teraz po prostu powiedziała:
- Nie chodzę nigdzie z nieznajomymi.
- Jak podasz swój telefon, nie będę nieznajomym.
- Dobra, co mi szkodzi? I tak nie zadzwonisz.
- Poczekaj, muszę zapisać.
Mówiąc to, wyjął z kieszeni - oczywiście - beznadziejnie pomięte opakowanie po papierosach. I czymś (?) naskrobał ten numer.
Rzeczywiście. Nie zadzwonił.
Wiosna 1988
Późnym wieczorem niespodziewany dzwonek telefonu oderwał ją od książki. To nie była właściwa pora na rozmowy. Mieszkała na stancji i nie lubiła się tłumaczyć z takich sytuacji. W słuchawce odezwał się nieznajomy głos:
- Cześć. To ja, Tomek. Możemy się spotkać?
- Przepraszam, to chyba pomyłka.
- Żadna pomyłka. Poznaliśmy się pod kinem. Masz ochotę na spacer? Jest ładny wieczór.
No tak! To chłopak spod kina, z twarzą ukrytą w papierosowym dymie.
- Człowieku! To minął chyba rok świetlny! Ale masz pomysły. Chyba dlatego chcę cię zobaczyć.
To był piękny, nocny spacer.
On zawsze dzwonił o najdziwniejszych porach. Wszędzie zostawiał niedopałki papierosów. Ona je zbierała i wklejała do pamiętnika. Kiedy raz skończyły mu się fajki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz